Tażin to właściwe nie tyle potrawa, co gliniane naczynie, w którym się ją przygotowuje. Rozpowszechnione głównie w Afryce północnej, szczególnie w Maroku, już setki lat temu służyło Tuaregom do przygotowywania mięsa podczas swych koczowniczych wędrówek. Zgodnie z tamtejszą tradycją, za przygotowanie tażinu odpowiadały kobiety, które w ten sposób wyrażać miały mężowi swą miłość. Ja do gotowania zachęcam jednak wszystkich i nie tylko w celu wyrażania uczuć. Nie martwcie się też brakiem naczynia rodem z nomadzkiego szlaku. Tażin to trochę taki gulasz. Wystarczy garnek, o grubym dnie lub wok.

Składniki
(porcja dla 4-6 osób)
Marynata:
2 łyżeczki
mielonego kuminu
2 łyżeczki
mielonej kolendry
2 łyżeczki
kurkumy2 łyżeczki słodkiej papryki
łyżeczka mielonej ostrej papryki
(lub więcej do smaku)
połowa
startej gałki muszkatołowej3 cm kawałek startego imbiru
sól
pieprz
kawałki (jak na gulasz)
2 odsączone puszki ciecierzycy
2 puszki krojonych pomidorów
2 drobno posiekane cebule
pół gwiazdki anyżu
600 g. suszonych śliwek
600 g. suszonych daktyli
400 ml. bulionu wołowego
oliwa
Składniki
marynaty łączymy ze sobą i dokładnie obtaczamy w nich kawałki wołowiny.
Wstawiamy do lodówki, najlepiej na całą noc, a przynajmniej na kilka godzin.
Gdy mięso wchłonie aromat przypraw wrzucamy je na rozgrzaną oliwę i smażymy
na średnim ogniu przez kilka minut, aż zmieni kolor. Tym sposobem zamkniemy w
mięsie jego soki i podczas dalszego gotowania nie wyschnie nam w środku. Dodajemy
cebule i smażymy przez 2-3 minuty aż cebula zmięknie. Teraz ciecierzyca,
pomidory i bulion. Wszystko mieszamy, dodajemy anyż, doprowadzamy do wrzenia, zmniejszamy
ogień, przykrywamy i idziemy oglądać „Dragons’
Den”.
W połowie drugiego odcinka, a więc po około półtorej godziny, przerywamy "Dragons’
Den", by do tażinu dodać śliwki i daktyle. Wszystko mieszamy, a jeśli potrawa jest zbyt sucha dolewamy trochę bulionu. Znów przykrywamy tażin i wracamy do "Dragons’
Den". Tym razem jednak, w przerwach na reklamę zaglądamy do naszego garnka sprawdzić czy danie nam nie wysycha i czy nie potrzeba go podlać bulionem. Po kolejnej półtorej godziny potrawa powinna być gotowa. Podajmy ją z kuskusem, włączmy arabskie rytmy i z odrobiną wyobraźni możemy ruszać do Marrakeszu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz